Postanowiliśmy, że pierwszym wyzwaniem z jakim się zmierzymy przy Boforsie będzie wyjęcie zamka armaty. 
I zgodnie z praktyką najpierw trzeba było się douczyć. Otwieranie zamków z armat nie jest czymś nowym dla nas, ale skoro jest szansa zdobyć wiedzę jak ten konkretny typ mógł działać to trzeba z niej skorzystać. W każdym razie - wiedzy nigdy dość.
Tym bardziej, że pojawiały się opisy, iż mamy do czynienia z zamkiem półautomatycznym i co tam jeszcze papier nie przyjmie. 

Pierwszym krokiem była więc wizyta w miejscu, gdzie jest jest Bofors bez zamka - muzeum na Helu.

Marcowy dzień był idealny na wyprawę. Słońce, ciepło, morze...

Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu to bardzo ciekawe miejsce.
Nie tylko ze względu na Laskowskiego, ale ..tak w całości. 



Już przy samym wejściu do muzeum z lewej strony leży obsada zamka z kawałkiem lufy działa numer 1 z baterii Heliodora Laskowskiego. Duża rzecz, nie tylko z racji gabarytu. 

Jak się potem okazało w zbiorach przekazanych muzeum jest jeszcze kilkadziesiąt elementów z działa numer 1, wszystkie wydarte morzu bezpośrednio ze stanowiska, ale nasza uwaga dziś skupiona była na obsadzie zamka.


Szukaliśmy odpowiedzi - jakie niespodzianki spotkają nas podczas próby zmierzenia się z historią. 
Brak wszystkiego co mogło zostać wyjęte, ukazał wnętrze obsady zamka. Po krótkiej chwili medytacji - i zrobieniu paczki zdjęć - powstał plan, bezpiecznego otwarcie zamka.
A przynajmniej bezpiecznej próby. 



Niestety do pełnej beczki miodu wpadła łyżka dziegciu.. 
Tabliczka przed eksponatem.
Tzn, nie chodzi mi o jej treść, bo rozumiem komercyjny interes Muzeum Obrony Wybrzeża jakim niewątpliwie może być posiadanie kompletnej armaty w zbiorach. 
Nie współgrają mi wielkie słowa napisane na tabliczce ze stanem, w jakim utrzymywany jest relikt armaty.
Ani śladu konserwacji.. Zabezpieczenia.. Troski.. Po prostu leży i koroduje.
A przecież jest tak samo cenny zabytek jak pozostałe zachowane działa.